Translate

niedziela, 8 lutego 2015

~7~

*Zayn*
Nie wiedziałem jak zacząć swoja opowieść. Nie chciałem, aby Rose znowu mnie znienawidziła. Tak bardzo się cieszyłem jak moja siostra przytuliła mnie.
- Rose to wcale nie było tak, że cię wyrzuciliśmy.- zacząłem- Mój ojciec zdradził matkę z jakąś kobietą, a jak się okazało, że jest ona w ciąży to od niej odszedł- powiedziałem. Rose siedziała przytulona do Zoey.
- Kiedy mama dowiedziała się o zdradzie skontaktowała się z tą kobietą. Zaproponowała jej, że ona będzie ciebie wychowywać. Wybaczyła ojcu co mnie nieźle zdziwiło. Gdy się urodziłaś przez pierwszy miesiąc twojego życia mama wychowywała cię jak swoją córeczkę, jednak potem twoja biologiczna matka chciała cię odzyskać. Nawiedzała nasz dom każdego dnia, aż w końcu ojciec dał jej ciebie. Wtedy ta kobieta zdała sobie sprawę, że nie potrafi cię wychować, więc cię oddała do domu dziecka. Kiedy się o tym dowiedzieliśmy chcieliśmy cie z powrotem zabrać, jednak nie zdążyliśmy, bo już byłaś zaadoptowana.- zakończyłem.
- A gdzie jest teraz moja matka?- zapytała Rose spokojnym głosem.
- Nie wiem. Jak cię oddała to uciekła- odpowiedziałem.
- A twoi rodzice?- Rose popatrzyła na mnie.
- Nasi rodzice czekają,aż się do nich odezwiesz.- rzekłem akcentując słowo ,,nasi''. Widziałem, że moja siostra intensywnie nad czymś myśli.
-  Nie mam sił ich odwiedzić- wykrztusiła w końcu. Poczułem lekkie uczucie rozczarowania, jednak nie dałem tego po sobie poznać.
- Ale kiedyś pogadasz z nimi?- zapytałem z nadzieją.
- Oczywiście, że tak. Po prostu teraz cały czas myślę o Harrym i nie potrafiłabym rozsądnie rozmawiać z naszymi rodzicami- wyszeptała Rose. Miałem ochotę zabić Stylesa. Wiedziałem jaki on jest, więc czemu nie ochroniłem siostry przed nim?!
- Wiecie co, myślę, że powinniśmy sobie odpocząć od Londynu.- powiedziała nagle Rose.
- Co masz na myśli?- zapytała podejrzliwie Zoey.
- Jedziemy do Francji- wyjaśniła dzewczyna.
- Żartujesz sobie?- mruknęła moja dziewczyna
- Nie, pamiętacie jak byłam u przyjaciółki mojej mamy? Pani Melissa dała mi paczkę. Było tam bardzo dużo pieniędzy i list w którym napisanie było, że jestem właścicielką pałacu w Paryżu. Mama nie sporządzała testamentu, ale myślę, że jak pokażę prokuraturze list to bez problemu będziemy mogli zamieszkać w pałacu- powiedziała ożywiona Rose.
- Czyli ktoś tam już mieszka?- zapytałem cicho.
- No tak... Pierwszy mąż mamy z synem- wyszeptała dziewczyna.
- Słuchajcie moim marzeniem jest pojechać do Francji i nie przeszkodzi mi w tym żaden mąż z synem jasne?!- rzekła zdecydowana Zoey. To przesądziło sprawę. Doszliśmy do wniosku, że pojedziemy tam w trójkę.
- To co jutro kupujemy bilety i pakujemy się, a pojutrze z rana wyruszamy!- krzyknęła moja dziewczyna i głośno się zaśmiała. Rose również się zaśmiała, jednak wiedziałem, że w głębi serca cierpi. Usiedliśmy na kanapie i Zoey włączyła telewizor.
- Nie mówcie, że będziemy to oglądać- jęknąłem patrząc na jakiś głupi serial
- owszem będziemy- powiedziała zadowolona z siebie moja dziewczyna. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć.
- Spierdalaj stąd Harry. Najpierw wytrzeźwiej- powiedziałem cicho, aby dziewczyny nie zorientowały się kto przyszedł.
- Ale ja muszę z nią pogadać! Kocham ją!!!- krzyknął brunet.
- Przyjdź jak będziesz trzeźwy- zamknąłem drzwi przed nosem Stylesa i nic nie mówiąc usiadłem na kanapie.
- Kto to był?- zapytała Rose
- Jakiś facet pomylił mieszkania- skłamałem- Aha- odpowiedziała obojętnie moja siostra. Po skończonym serialu dziewczyny poszły spać. Nie mogłem zasnąć, więc patrzyłem bezmyślnie pod oknem. Ze zdziwieniem zauważyłem Harrego. Siedział pod blokiem wpatrując się w mieszkanie dziewczyn.
- Wiedziałam, że to był Harry- odezwała się Rose. Szybko się odwróciłem. Nawet nie usłyszałem jak dziewczyna wstała z łóżka.
- Nie chciałem cię zranić- wyszeptałem przepraszającym tonem.
- Nie zraniłoby mnie to. Zakochałam się w człowieku, dla którego liczy się tylko alkohol, zabawa i oczywiście dziwki. Miłość jest podła- powiedziała i zniknęła w swoim pokoju. Długo rozmyślałam nad jej słowami . W końcu poszedłem spać.
*Rose*
Siedziałam na łóżku. Nie mogłam przestać myśleć o Harrym. Bez zastanowienia zadzwoniłam do Luka. 
- Hej, przepraszam, że dzwonię tak późno, ale muszę z kimś pogadać. Możesz do mnie przyjść?- zapytałam nieśmiało.
- No jasne! Będę za 10 minut- odpowiedział chłopak i rozłączył się. Wstałam z łóżka i założyłam ciepłe dresy na piżamę. Poszłam do łazienki, a jak z niej wyszłam rozległ się dzwonek do drzwi.
- Hej- rzekłam otwierając drzwi Lukowi.- Chodźmy się przejść- poprosiłam.
- Dobrze, ale ubierz coś ciepłego- zadecydował chłopak
- Dzięki za troskę- mruknęłam zakładając kurtkę Zoey. Schodząc na dół miałam nadzieję, że Luke zrozumie mnie i o pomoże mi.
- Rose kocham cię!- usłyszałam za sobą ciepły, znajomy głos.
- Co ty tu robisz?- wyszeptałam, a łzy same napłynęły do oczu. Harry podszedł do mnie i chciał pocałować.
W przypływie emocji chciałam odwzajemnić pocałunek, jednak wyczułam od Harrego alkohol. Ze wstrętem odsunęłam się od chłopaka.
- Przyjdź jak wytrzeźwiejesz- wyszeptałam.
- Ja jestem trzeźwy, Rose ja muszę z tobą pogadać- krzyknął brunet. Spojrzałam na niego z pogardą, po czym złapałam Luka za rękę.
- Myślałam, ze mnie kochasz- rzuciłam i wyszłam z bloku. Całą się trzęsłam. Dlaczego zależy mi na facecie, który ma za nic moje uczucia?

poniedziałek, 22 grudnia 2014

~6~

*Rose* 
Wróciłam do mieszkania zastanawiając się, dlaczego wcześniej nie wiedziałam o tym domu? Będę musiała polecieć do Francji. Chciałabym poznać pierwszego męża i syna swojej matki. Całe moje życie się zmieniło! Tak trudno mi pogodzić się z tym, ze jestem adoptowana. Może powinnam pogadać z Zaynem? Kiedy dotarłam do domu, zdałam sobie sprawę, że zachowywałam się jak rozkapryszone dziecko! Weszłam do swojego pokoju i otworzyłam paczuszkę. W środku było kilka zdjęć na których byłam z mama i tatą oraz piękna bransoletka.  Łzy napłynęły mi do oczu, kiedy zakładałam ją na rękę. Obiecałam sobie, że nigdy jej nie zdejmę. Powiesiłam fotografie na ścianie i poszłam zrobić obiad. Kiedy przyrządzałam kurczaka do domu wszedł Harry. Podszedł do mnie i mocno objął. Gwałtownie się obróciłam.
- Piłeś?- krzyknęłam.
- Nieeeee- wybełkotał chłopak. Wtedy zauważyłam,że za jego plecami stoi jakaś dziewczyna.
- Kto to kurwa jest?!- zapytałam bruneta. Byłam strasznie zła. 
- A to moja przyjaciółka- Harry trzymał się ledwo na nogach. Dziewczyna odważnie podeszła do mnie. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby stwierdzić, że stoi przede mną prostytutka. Nie wiedziałam co o tym myśleć. 
- Wynoś mi się z domu!- wypchnęłam tą dziwkę za drzwi. Przyszłam do kuchni. Nie mogłam uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Zakochałam się w jakimś dupku, który przyprowadza jakieś prostytutki do domu! Oparłam się o krzesło, a łzy same popłynęły. Harry już spał na kanapie. Usiadłam na podłodze obok niego. Byłam kompletnie załamana. Jak on mógł mi coś takiego zrobić?! Tak bardzo go kocham! Myślałam, ze on też coś do mnie czuje, ale jak widać tak nie jest. Łzy piekły już moje policzki. Zakryłam twarz rękami. Nie zwracałam uwagi na niedokończony obiad. Dla mnie liczyło się tylko to co zrobił Harry.
Płakałam cały czas, jednak i to nie ukoiło bólu jaki czułam. Pierwszy raz tak bardzo kogoś kochałam. Nie zauważyłam nawet jak Zayn i Zoey wrócili z wykładów.
- Co się stało?- zapytała przerażona dziewczyna.
- Nie widzisz?- mruknęłam. Moja przyjaciółka z bratem popatrzyli na śpiącego Harrego i pokiwali głową.
- nie płacz Rose. On taki jest. Lubi sobie wypić- powiedział Zayn ze współczuciem. Wstałam z podłogi i popatrzyłam na parę.
- On przytargał tu dziwkę- wyszlochałam i bez zastanowienia przytuliłam się do brata. Chłopak mocno mnie trzymał.
- Zabiję go!- szeptał mi do ucha.
- A ja tak kochałam!- na nowo się rozpłakałam. Zayn objął mnie ramieniem i zaprowadził do pokoju.
- Słuchaj Rose, |Harry już od dawna prowadził taki styl życia. od początku nie wierzyłem, że ten związek nie wypali, ale ty nawet nie patrzyłaś na mnie. Tak mnie nienawidziłaś- mruknął Zayn.
- Ja cię przepraszam. Nie mogłam  przyswoić do wiadomości tego, że jestem adoptowana- powiedziałam z poczuciem winy.
-Możemy o tym pogadać?- zapytał Zayn
- Tak- wyszeptałam. Nagle usłyszałam głos Harrego. Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam do kuchni. Chłopak stał oparty o blat nieświadomy co się wokół niego dzieje.
- Nienawidzę cię!- krzyknęłam i uciekłam do pokoju. Zayn zadzwonił po Louisa, by odwiózł Harrego do domu. Przykryłam się kołdrą głośno płacząc. Kiedy się uspokoiłam mój brat siedział z Zoey na kanapie. Podeszłam do dziewczyny i mocno ją przytuliłam. 
- Zawsze będę przy tobie-wyszeptała mi do ucha przyjaciółka.
- Możesz mi teraz wszystko opowiedzieć?- zapytałam Zayna. Harrego już nie było.
- Chodź do pokoju- powiedział brunet wstając z kanapy.
- Nie! Chcę żeby Zoey też słyszała- rzekłam siadając obok dziewczyny.

wtorek, 9 grudnia 2014

~5~

*Rose
Szłam z Lukiem do parku nie zważając na chłód ani na porę. Nie należę do osób, które spacerują z nieznanym chłopakiem, ale w Luku było coś takiego co mnie urzekło. Patrząc na niego można od razu zauważyć, jaki jest opiekuńczy i troskliwy.
- Nie jest ci zimno?- zapytał brunet.
- Nie jest dobrze- odpowiedziałam zmuszając się do uśmiechu.
- Naprawdę jest mi przykro z powodu tego co się stało- powiedział patrząc na mnie.
- Nie powinieneś się martwić. Wiesz, ja jestem dla ciebie zupełnie obcą osobą, a chcesz mi pomóc. Dziękuję ci za to. Rzadko spotyka się takich ludzi. - wyszeptałam. Chłopak popatrzył mi głęboko w oczy.
- Nie umiem przejść obojętnie obok cierpiących. Ty przeżywasz coś strasznego teraz, bo wystarczyła jedna chwila, aby całe twoje dotychczasowe życie legło w gruzach- rzekł cicho.
- Masz racje, nie dość, że cierpię, bo straciłam rodziców, to jeszcze dowiaduję się, że jestem adoptowana. Dlaczego mnie porzucili a mojego brata nie?- wyszlochałam. Było mi bardzo ciężko. Teoretycznie nie mam już nikogo komu mogę się zwierzyć i kto mi pomoże w trudnych chwilach. Zoey jest do mnie negatywnie nastawiona, ponieważ nie powiedziałam jej o Zaynie.
- Wiesz co ja już chciałabym iść do domu- powiedziałam nagle.
- Dobrze, odprowadzę cię- rzekł Luke. Po drodze padałam z nóg. Tak bardzo byłam śpiąca. W pewnym momencie brunet wziął mnie na ręce. Właśnie wtedy zamknęłam oczy i odpłynęłam.
*Zoey*
- Hej Zoey- wykrztusił w końcu Niall patrząc na mnie z niedowierzeniem.
- Cześć, dawno się nie widzieliśmy- wyszeptałam. Tak bardzo modliłam się, aby blondyn nie powiedział co nas kiedyś łączyło.
- Skąd się znacie?- zapytał Zayn.
- Kiedyś Zoey była kelnerką w mojej ulubionej restauracji- odpowiedział Niall. Usiadł na kanapie obok Harrego, Lousia i Eleanor.
- Co się stało w ogóle?- widocznie chłopak nie był o niczym poinformowany. Wszyscy opowiedzeliśmy po kawałku całej historii.
- Biedna Rose- wyszeptał Niall.
- Najgorsze jest, że nikt nie wie, gdzie ona teraz jest!! Szła gdzieś z jakimś facetem!! Jak coś się jej stanie to zabije skurwiela!!!- krzyknął Harry gwałtownie wstając z kanapy.
- Harry zrozum, że znam Rose i ona nie ufa ludziom. Widocznie w tym chłopaku było coś wyjątkowego skoro z nim poszła. Nic jej się nie stanie- wytłumaczyłam spokojnie.
- A co ty się tak martwisz co?- zapytał żartem Niall i wyciągnął kurczaka z lodówki.
- Kurwa martwię się bo kocham Rose Carter!!! Szaleję za nią! - krzyknął Hazza patrząc w okno.
- To może dla niej zaczniesz chodzić na zajęcia i przestaniesz tak dużo pić!- powiedział Zayn.
- Patrz na siebie. Będę palić i pić ile chcę, a zajęcia mam w dupie- rzekł na to brunet patrząc z nienawiścią na Malika.
-W takim razie zapomnij o mojej siostrze- wycedził Zayn.
- Rose cię nienawidzi! Nigdy nie będziesz jej bratem! Zrozum to w końcu!- Harry coraz bardziej się nakręcał.
- Przestańcie już się kłócić. Lepiej  zrobimy jak pójdziemy spać- odezwała się sennym głosem Eleanor. Dziewczyna wstała i razem z Louisem poszła do pokoju gościnnego.
- Na serio chodźmy spać- wymamrotałam. 
- Ja śpię w pokoju Rose- postanowił Harry. Ja i Zayn poszliśmy do mojego królestwa, a Niall spał w salonie. Kiedy kąpała się Eleanor zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko poszłam otworzyć. W progu stał przystojny chłopak z Rose na rękach.
- Przyprowadziłem waszą zgubę- powiedział miłym głosem.
- Proszę wejdź- wyszeptałam patrząc na moją śpiącą przyjaciółkę. 
- Jestem Luke- rzekł chłopak. Gestem dłoni wpuściłam go do środka. Chłopak wszedł do mieszkania. Zaprowadziłam go do salonu, gdzie wszyscy się zebrali.
- Cześć wszystkim. Odprowadzam wam Rose. Jak wracaliśmy ledwo szła, a gdy wziąłem ją na ręce od razu zasnęła, więc najlepiej jak położę ją spać- powiedział cicho brunet.
- Po lewej pierwsze drzwi. Tam jest jej pokój. Luke poszedł tam, lecz po chwili wrócił.
- To ja już będę wracał do domu. Powiedźcie Rose, że przyjdę jutro. Pa- rzekł szybko chłopak i szybko wyszedł z domu. Wszyscy siedzieli w ciszy.
- Widać po nim, że jest troskliwy- odezwał się Zayn- na pewno byłby świetnym chłopakiem dla Rose- dodał patrząc na Harrego. Ten zacisnął pięści i bez słowa wyszedł z pokoju.
- Idziemy spać- zarządził Niall. Przystaliśmy na tą propozycję. Nareszcie koniec tego męczącego dnia.

*Rose*
Obudziłam się o 10 am. Wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki. Umyłam się i ubrałam. Nie pamiętałam jak się znalazłam w domu, jednak cały czas wspominam spacer z Lukiem. To bardzo miły chłopak, ale jestem po uszy zakochana w Harrym. Usiadłam na łóżku zastanawiając się co mam teraz zrobić. Wszyscy jeszcze spali, więc stwierdziłam,że wyjdę na spacer. Szłam alejkami parku myśląc nad ostatnimi 3 miesiącami w moim życiu. Wszystko tak bardzo się zmieniło. Pod wpływem impulsu poszłam na grób mojej mamy. Usiadałam na ławeczce przy grobie.
- Mamo zawsze będę cię kochać. Tylko ty jesteś moją matką nikt inny- wyszeptałam i wróciłam do domu. Harry, Zayn, Louis, Eleanor i Liam stali przy oknie cicho rozmawiając.
- Rose gdzie byłaś?- krzyknął Harry odwracając się. Podbiegł do mnie i mocno mnie pocałował.
- Tak bardzo cie kocham- wyszeptał, a ja poczułam motylki w brzuchu.
- Ja ciebie też- uśmiechnęłam się. Nagle z kuchni wyszli Zoey i Luke.
- Luke co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona.
- Chciałem zobaczyć jak się czujesz- odpowiedział brunet.
- Dziękuje- powiedziałam przytulając chłopaka. Widząc moją przyjaciółkę stojąc trochę z boku poczułąm ukłucie bólu w sercu.
- Przepraszam za wszystko- podeszłam do niej i mocno ją objęłam.
- Nic się nie stało. Tęskniłam za tobą wiesz?-rzekła Zoey
- Ja za tobą też- po raz pierwszy od dawna czułam się szczęśliwa.
- Idziecie dzisiaj na uczelnie?- zapytałam odrywając się od dziewczyny.
- Taki mieliśmy zamiar, ale jak nie chcesz to nie pójdziemy- odpowiedział Zayn patrząc na mnie uważnie.
- Nie, nie trzeba. Idźcie.- powiedziałam stanowczo.
- Ja nie idę- rzekł Harry mocno mnie całując.
- Musisz iść! Wszyscy idziecie na uczelnie jasne?!- powiedziałam.
- Nie ma sprawy- powiedział lekko Louis.
- A ty co będziesz robiła?- zapytał Zayn.
- Jestem umówiona na spotkanie- odpowiedziałam zimno. Nawet jakbym się starała nie potrafię polubić tego chłopaka.
- Dobra to my za jakieś 15 minut wychodzimy- zarządziła Eleanor patrząc prosto na Harrego.


*Harry*
Nie zamierzam iść na uczelnię! Dawno nie byłem w jakimś klubie. Tam spędzę czas. Kocham Rose bardzo mocno. W ogóle pierwszy ram mi się zdarzyło kogoś tak naprawdę kochać, ale nie rozumiem czemu mam chodzić na studia. Kiedyś mi zależało,ale  to było całe wieki temu. 
*Zayn*
Chciałbym powiedzieć kiedyś mojej siostrze prawdę, jednak ona nawet nie chce ze mną rozmawiać. Rozumiem jej ból, jednak powinna dać mi chociaż 5 minut.
- Rose czy możemy pogadać? Proszę- spróbowałem po raz setny.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Nie chcę wiedzieć czemu wyrzuciliście mnie z domu- krzyknęła i wybiegła z salonu. Opadłem bez sił na kanapę.
- Kiedyś ci się uda- wyszeptała Zoey siadając mi na kolanach. Poczułem ogromne szczęście, gdy pomyślałem, że ta piękna dziewczyna jest moja! Trzymając się za ręce poszliśmy z wszystkimi na uczelnie.
*Rose*
15 minut przed 4pm stałam przed żółtym domkiem, który okazał się mieszkaniem pani Melissy. zadzwoniłąm dzwonkiem.
- Dzień dobry, jestem Rose Carter- powiedziałam do stojącej przed drzwiami kobiety.
-Witaj Rose! Jesteś bardzo podobna do matki!- wykrzyknęła brunetka, która musiała być przyjaciółką  mojej mamy.- Wejdź do środka- gestem dłoni zaprosiła mnie do środka. 
- Napijesz  się czegoś?- zapytała uprzejmie pani Melissa.
- Poproszę herbatę-odpowiedziałam. Zanim gospodyni domu poszła do kuchni wręczyła mi list i drobną paczuszkę. Szybko rozerwałam list. Kiedy już go przeczytałam nie mogłam usiedzieć na miejscu! Okazało się, że moja matka ma ogromny pałac w Paryżu, w którym mieszkają jej pierwszy mąż i syn!! Według listu mogłam przylecieć do Francji i wygonić ich z pałacu! Byłam ciekawa ile jeszcze tajemnic mam do odkrycia.

***************************************************************************************
Witajcie mam nadzieje, ze podobał wam się ten rozdział. Co prawda to dopiero początek wielkiej historii. Proszę was bardzo o komentarze. Kiedy bedę wiedziała,że ktoś czyta mojego bloga będę szybciej dodawać rozdziały! Kocham was! :) <3

poniedziałek, 17 listopada 2014

~4~

*Rose*
Wszyscy siedzieli jak słupy soli. Zapewne nikt nie spodziewał się tego. Zayn patrzył w okno, udając spokój, Zoey spoglądała raz na mnie, raz na mojego brata, a do Harrego nie dotarło jeszcze to, co powiedziałam przed chwilą.
- Teraz już wszystko wiecie- wymamrotałam i wyszłam z samochodu. Pobiegłam w stronę jakiegoś centrum i tam zadzwoniłam na taksówkę. Czekając na pojazd natknęłam się na Louisa.  Wychodził z Eleanor z budynku, pod którym stałam.
- Rose co ty tu robisz? Przecież powinnaś być na randce z Harrym- powiedział zdziwiony chłopak.
- Widzisz randka się nie udała- wyszeptałam patrząc na czubki swoich butów. Właśnie wtedy przyjechała taksówka.
- Jedziecie ze mną do domu?- zapytałam, czując potrzebę wygadania się komuś.
- Przecież nie pozwolimy, żebyś jechała sama. Widać,że coś się dzieje.- powiedziała  Eleanor i złapała mnie za rękę. Mimo, że niedawno się poznałyśmy czułam, że dziewczyna Louisa jest moją bratnią duszą. Bez zastanowienia przytuliłam ją mocno.
-Dziękuję- wyszeptałam jej do ucha. Wszyscy troje zapakowaliśmy się do samochodu.
- Musisz nam wszystko wyjaśnić Rose- rzekł Louis patrząc mi prosto w oczy.
- Nie ma sprawy- w końcu sama chciałam im się zwierzyć. Kiedy dojechaliśmy do domu, okazało się, że Zoey, Zayn i Harry już tam są.
- Chyba sobie nie pogadamy- mruknęła Eleanor.
- Pogadamy, nie martw się- powiedziałam i zapłaciłam kierowcy. Wchodząc do mieszkania, wiedziałam już, że Zoey będzie na mnie zła.
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć wcześniej!!- krzyknęła nie zwracając uwagi na parę stojącą obok mnie parę.
- Po prostu nie mogłam-  rzekłam nie patrząc na moją przyjaciółkę.
- Tylko to chcesz mi powiedzieć?!- wrzasnęła Zoey
- W tym momencie tak...-wyszeptałam. Zayn i Harry siedzieli na kanapie i patrzyli w milczeniu na naszą kłótnie. Eleanor i Louis trzymali mnie za ręce, dając do zrozumienia,że są ze mną. Byłam im za to bardzo wdzięczna.
- Wiesz co jesteś podła! Myślałam, że jesteś inna- mruknęła dziewczyna.
- Ja też myślałam, że jestem inna. Nigdy bym się nie spodziewała, że zostałam odrzucona i wywalona przez moją własną rodzinę- wycedziłam przez zęby.
- Rose to nie tak!!- krzyknął Zayn gwałtownie wstając z kanapy.
- Zamknij się- krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Louis i Eleanor poszli za mną. Zatrzasnęłam za nimi drzwi.
- Wiedziałam, że tak będzie.- wyszeptałam siadając na łóżku.
-Myślę, że powinnaś nam wyjaśnić kilka spraw- odezwała się Eleanor.
- Zayn jest moim bratem. Nie wiedziałam o tym wcześniej, bo jak byłam malutka zostałam zaadoptowana- wyjaśniłam.
- A ty nie możesz tego zaakceptować?- zapytał Louis dosiadając się do mnie na łóżku.
- Nie mogę zrozumieć czemu moi biologiczni rodzice oddali mnie a Zayna zostawili, nie wiem może byłam im nie potrzebna?- powiedziałam.
- Nie mów tak. - krzyknęła Eleanor.
- Cieszę się, że was mam. Zayn nie istnieje dla mnie. Ani jego rodzina- wyszeptałam przytulając parę.
- Rose możemy wejść?- za drzwi usłyszałam głos Harrego. Eleanor złapała mnie za rękę, a Louis objął mnie ramieniem.
-Tak-powiedziałam cicho. Do pokoju wszedł Harry, za nim Zoey a na końcu Zayn.
- Co tu się dzieje!!!- wykrzyknął chłopak widząc rękę Lousia.
- o co ci chodzi!- wstałam z łóżka i podeszłam do bruneta.
- Obmacujesz się z nim!!- Harry aż drżał ze złości.
- Nieprawda!!! Z nikim się nie obmacuje, a nawet jeśli to co ci do tego?!!- wrzasnęłam.
- No nic...- przyznał loczek z poczuciem winy w głosie. Nie spodziewałam się takiej reakcji.  Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Idę się myć- powiedziałam wyciągając piżamę.
- Rose zaczekaj!- Zayn złapał mnie za rękę
- Nie mamy o czym rozmawiać- syknęłam. Wtedy Harry złapał mnie w talii i przycisnął usta do moich. To było coś cudownego.  Czułam jakby moje problemy się gdzieś ulotniły. Liczyła się tylko ta chwila. On i ja...
- Zawsze chciałem to zrobić- wyszeptał mi do ucha chłopak. Nie wiedziałam co powiedzieć.Stałam na środku pokoju oczarowana tym co się przed chwilką wydarzyło. Podczas pocałunku uświadomiłam sobie ile Harry dla mnie znaczył. Niespodziewanie zadzwonił mój telefon.
- Słucham- powiedziałam do słuchawki.
- Czy rozmawiam z Rose Carter?- zapytała jakaś kobieta.
- Tak, to ja- odpowiedziałam coraz bardziej ciekawa kto to może być.
- Nazywam się Melissa Smith. Była najlepszą przyjaciółką twojej matki. Zawsze się spotykałyśmy i rozmawiałyśmy o wszystkim. Nic nie potrafiło nas rozdzielić do czasu śmierci Sylivi- wyszeptała pani Melissa.
- Ale co ja mam z tym wspólnego?- nie rozumiałam dlaczego kobieta mi o tym mówi. Szybko poszłam do pokoju. Nie chciałam aby pozostali byli świadkami tej rozmowy.
- Otóż twoja mama krótko przed śmiercią zostawiła u mnie pewną kopertę i paczkę. Powiedziała, że mam ci to przekazać jak ona odejdzie. Właśnie dlatego do ciebie dzwonię- wyjaśniła pani Melissa. W tym momencie do salonu wszedł Harry, ale nie przejmowałam się tym.
- Kiedy możemy się spotkać?- zapytałam.
- Chciałabym jak najszybciej. Czy jutrzejszy dzień ci odpowiada Rose?- zaproponowała kobieta.
- Dla mnie nie ma problemu. Proszę tylko mi podać godzinę i miejsce spotkania.- jeszcze z nikim nie rozmawiałam tak oficjalnie. Harry z ciekawością przysłuchiwał się rozmowie, jednak sądząc po jego minie nie potrafił odgadnąć kto dzwoni i z jakiego powodu. Uśmiechnęłam się i przesłałam chłopakowi buziaka.
- Może być 4 pm? ulica Notting Hill 12- powiedziała pani Melissa.
- To do zobaczenia jutro- wyjąkałam.
- Do zobaczenia Rose- rzekła kobieta i się rozłączyła. Usiadłam na kanapie i myślałam o tej rozmowie. Co mama ma mi do przekazania? Zamyślona poszłam do łazienki, nie zwracając uwagi na Harrego i osoby znajdujące się w moim pokoju. Oparłam się o umywalkę. Moje życie zostało wywrócone do góry nogami. Adopcja, brat, śmierć mamy i jakieś tajemnicze paczki. Weszłam pod prysznic. Strumień wody spłynął na mnie, zmywając na krótką chwilę wszystkie smutki. Jednak myśl, że mój brat, którego nienawidzę znajduje się w moim pokoju, nękała mnie cały czas. Z westchnieniem założyłam piżamę i rozczesałam mokre włosy. Bez słowa weszłam do pokoju, gdzie wszyscy rozmawiali.
- Kto do ciebie dzwonił?- zapytał od razu Harry.
- Pewna osoba- odpowiedziałam głupio.
- Ale jaka?- dopytywał się chłopak.
- Dzwoniła do mnie przyjaciółka mojej mamy. Ma mi coś do przekazania, dlatego jutro się umówiłyśmy- powiedziałam wreszcie.
- A to coś ważnego?- odezwała się Eleanor.
- To wiadomość od mojej matki- wyszeptałam.
- Rose proszę daj mi wszystko wytłumaczyć- rzekł nagle Zayn. Spojrzałam na niego z nienawiścią.
- Słuchaj, wiesz dobrze, że ja nie chce rozmawiać o moich biologicznych rodzicach. Nie interesuje mnie to. Przez 18 lat nie robiliście nic, żeby mnie znaleźć. Ja jestem dla was obcą osobą, tak samo wy dla mnie- powiedziałam stanowczo.
- Ale zrozum my nie mogliśmy się z tobą kontaktować, a poza tym mama oddała cię do adpocji dla twojego dobra- tłumaczył Zayn.
- To w takim razie dlaczego ciebie nie oddali?- krzyknęłam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Może lepiej jeśli z nimi porozmawiasz?- zaproponował cicho Zayn.
- Ty chyba żartujesz!!!! Nie chcę znać tych ludzi!! Nienawidzę ich!!- wrzasnęłam i mocno przytuliłam się do Eleanor. Nagle ogarnęła mnie chęć opuszczenia tego domu. Nie zważając na to, że jest późno wybiegłam z pokoju.
- Nie ważcie się iść za mną!!!- krzyknęłam i wybiegłam na świeże powietrze. Usiadłam na ławce. Było strasznie zimno, a ja w samej piżamie, Moja przyjaźń z Zoey powoli się rozpadała. Czułam to. Łzy płynęły mi po policzkach.
- Coś się stało?- usłyszałam męski głos.
- Oprócz tego, że moje życie jest popieprzone to nic.- wyszeptałam patrząc na chłopaka, który usiadł obok mnie na ławce. Miał brązowe włosy i niebieskie oczy. ( Można go zobaczyć w bohaterach)
- Wiesz zawsze wszystko można naprawić- rzekł cicho przysuwając się do mnie.
- W moim przypadku nic nie można zaprawić!!! Po pierwsze zmarli moi rodzice, potem okazuje się, że jestem adoptowana a na koniec dowiaduję się, że moim bratem jest chłopak mojej najlepszej przyjaciółki.- krzyknęłam tym samym uwalniając się od wszystkich natrętnych myśli. Czułam ogromną ulgę, że powiedziałam to komuś.
- Rzeczywiście wszystko się nieźle pogmatwało. Tak w ogóle jestem Luke- powiedział brunet podając mi rękę.
- Rose- delikatnie uścisnęłam podaną mi dłoń.
- Masz ochotę się przejść- zapytał Luke.
- Wiesz jest strasznie późno i zimno, a poza tym ja w ogóle cię nie znam- wydukałam. Chłopak szybko zdjął swoją bluzę i okrył moje ramiona.
- Nie martw się nic ci nie zrobię- wyszeptał patrząc mi prosto w oczy. W jego spojrzeniu było coś niezwykłego, jednak patrząc się na niego czułam się spokojnie i bezpiecznie.
- Ok chodźmy- mruknęłam. Wstaliśmy z ławki i nasze kroki skierowały się do parku.
*Harry*
Kiedy Rose wybiegła z domu w pokoju nastąpiła cisza. W pierwszym momencie chciałem biec za nią, lecz Zoey złapała mnie za rękę.
- Znam ją i wiem, że teraz potrzebuje samotności- powiedziała stanowczo.
- A co jeśli ktoś coś jej zrobi?- zapytałem poważnie zaniepokojony. Pierwszy raz zakochałem się naprawdę. Zależy mi na Rose najbardziej na świecie. Żadna inna dziewczyna nie obchodziła mnie tak bardzo jak ona.
- Nic się nie stanie nie martw się- uspokoiła mnie brunetka. Podszedłem do okna i zauważyłem Rose z jakimś chłopakiem!!!!
- Patrzcie ona z kimś gada!!!- krzyknąłem. Wszyscy zbiegli się do okna akurat wtedy, kiedy dziewczyna szł gdzieś z tym chłopakiem. Rzuciłem się do drzwi, ale znowu zostałem powstrzymany.
- Ona nigdzie nie chodzi z byle kim- powiedziała Zoey. Z westchnieniem opadłem na łóżko.
- Jeśli coś jej się stanie to...- szeptałem cały czas.
*Zoey*
Siedzieliśmy wszyscy, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Zayn poszedł otworzyć. 
- Tu jesteście! Wszędzie was szukałem!- krzyknął w progu jakiś chłopak. Myślałam, że to jakiś znajomy chłopaków do czasu kiedy Zayn wszedł do pokoju Rose, a za nim Niall!!! O jezu myślałam, że umrę. Nagle blondyn zauważył mnie.
- Zoey?!!!! To ty!!???- wyjąkał przerażony. Stałam jak słup soli. Wszyscy patrzyli na nas ze zdziwieniem, lecz żadne z nas nie potrafiło wydusić nawet słowa.



Oto 4 rozdział! Może nie jest to najlepszy blog ale staram się jak mogę. Proszę o komentarze!! Przynajmniej będę wiedziała czy mój blog wam sie podoba! Błagam piszcie co o nim myślicie!!;)



piątek, 24 października 2014

~3~

*Rose*
Kiedy siedziałam, tak z Harrym i rozmawiałam z nim zapominałam o złych przeżyciach. Z nim czułam się dobrze.
- Miała byś ochotę wyjść jutro ze mną na kawę do Starbucks'a? - zapytał Harry.
- Jasne - odparłam od razu.
- To przyjdę jutro wieczorem po ciebie - powiedział chłopak ucieszony spotkaniem.
Uśmiechnęłam się, również zadowolona z jutrzejszego wieczoru.
- Wiesz, ja muszę już lecieć - odezwał się Styles i wstał z kanapy.
- Aha, to nie zatrzymuję cię- powiedziałam.
Chłopak podążył w stronę drzwi.
- To do jutra - rzekł i lekko pocałował mnie w policzek.
Nie wiem, jak on ale ja poczułam coś wyjątkowego.
- Do jutra - wyszeptałam lekko się uśmiechając.
Kiedy Harry wyszedł z mieszkania, weszła do niego  Zoey.
- Wszystko w porządku? - zapytała z troską.
- Już jest ok. Po prostu brakuje mi mamy i jest mi ciężko, kiedy o niej mówię - odpowiedziałam starając się uśmiechnąć.
- Zayn martwił się o ciebie. Powiedziałam mu o tym, że jesteś adoptowana - wyznała moja przyjaciółka.
- Nie spodziewał się tego prawda? - wyjąkałam starając się, aby mój głos zabrzmiał obojętnie.
- No właśnie tu jest problem, bo zareagował jakoś dziwnie... jakby wiedział to od dawna, ale czekał, aż ktoś mu to potwierdzi.... Ale to niemożliwe prawda? Przecież poznałaś go i jego przyjaciół dopiero niedawno, a poza tym tylko ja o tym wiem no nie? - zapytała Zoey ściągając płaszcz i buty.
- Tak - wyszeptałam.
Nie chciałam, aby Zoey czuła się oszukiwana, ale nie miałam siły ukrywać przed nią tego, że wiem jak nazywa się biologiczna rodzina. Wiem, że ona też ma swoje tajemnice, których nie chce mi wyjawić, ale ja jej nie potrafię okłamywać. Szybko pobiegłam do łazienki i najzwyczajniej się rozpłakałam. Nie chciałam powiedzieć Zoey o Zaynie, bo na pewno czułaby się okłamana, a to mogłoby zniszczyć naszą przyjaźń.
- Jestem wykończona. Idę spa ć- wymamrotałam i poszłam do łazienki, gdzie porządnie się umyłam. Kiedy wyszłam z pomiszczenia od razu udałam się do mojego pokoju. Ostatnią rzeczą, o jakiej pomyślałam to wieczór z Harrym. Potem odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Obudził mnie dziwny dźwięk dobiegający z kuchni. Po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że Zoey stuka garnkami. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo moja przyjaciółka kompletnie nie zna się na gotowaniu. Nawet jajecznicę potrafi zepsuć. Powoli wstałam i poszłam do kuchni.
- Co robisz? - zapytałam patrząc na dziewczynę, ubraną w piżamę.
- Robię śniadanie, a co? - powiedziała Zoey nucąc pod nosem.
- A ty nie musisz iść na uniwersytet? - podeszłam do lodówki i wyciągnęłam sok pomarańczowy.
- Nie chce mi się, poza tym tak jak ty muszę się szykować na randkę - odpowiedziała obojętnie.
- Z kim? - w sumie niepotrzebnie się pytałam.
- No z Zaynem, a z kim innym? - kiedy Zoey mówiła o moim bracie, natychmiast się rumieniła.
Bez słowa wyszłam w kuchni. Udałam się do pokoju i spojrzałam na zegarek. Była 11 a.m. Postanowiłam wyjść jeszcze na miasto, w końcu nie potrzebuję tak dużo czasu, żeby przygotować się na randkę. Jeżeli spotkanie z Harrym można nazwać randką. Ubrałam się w jakiś dres i poszłam do supermarketu. Z torbami pełnymi zakupów poczłapałam do bliskiej kawiarenki na kawę. Siedziałam, tak rozkoszując się zamówionym przeze mnie produktem do momentu, kiedy w drzwiach stanął Zayn. Jego jedne spojrzenie wystarczyło, bym odgadła, że już wszystko wie. Nie wiem, czemu ale nie mam ochoty rozmawiać z nim o naszym pokrewieństwie. On mi się wydaje, taki nieobliczalny. Tak trochę boję się go. Szybko zapłaciłam i wyszłam z budynku, jednak chłopak i tak ruszył za mną.
- Rose, musimy pogadać i ty wiesz o czym - powiedział Zayn łapiąc mnie za ramię.
Nagle przyszło mi do głowy, że mnie moi biologiczni rodzice oddali do adopcji, a jego nie? Niby dlaczego? Na pewno powody były o wiele poważniejsze, niż to co powiedziała mi mama. Ze złością wyrwałam rękę z uścisku Zayna.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Ty i twoja rodzina nie istniejecie dla mnie. Woleliście mnie oddać. Inni ludzie stworzyli mi dom i to ich uważam za moich najbliższych - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
Kiedy poczułam łzy pod powiekami odwróciłam się i pobiegłam do domu. W czasie biegu dałam upust moim łzom.
*Zayn*

Myślałem, że Rose będzie chciała ze mną pogadać, wyjaśnić wszystko. Jednak ona zareagowała całkiem inaczej. Szkoda... Moja siostra jest dla mnie bardzo ważna i nie chciałbym jej stracić. Wystarczy mi to, że rodzice oddali ją, jak się urodziła. Przez całe życie brakowało mi jej. Nigdy nie wybaczyłem mamie i tacie, że podjęli taką decyzję. To było okrutne, ale mimo wszystko na pewno kochali Rose. Chciałbym jej to wszystko wyjaśnić, jednak muszę liczyć się z tym, że przez długi czas nie będzie miała ochoty w ogóle mnie widywać. Zastanawia mnie tylko to, czemu Zoey nic nie wie? Przecież z tego, co mi wiadomo one przyjaźnią się od dawna. Trudno, będę musiał się starać, żeby pokochała mnie i zaakceptowała jako brata. Zasmucony poszedłem do domu, gdzie zacząłem się szykować na spotkanie z Zoey, Ubrałem się, ułożyłem jakoś włosy i spryskałem się perfumami. Ostatni raz spojrzałem w lustro i wsiadłem w samochód
.
*Zoey*

Jeszcze nigdy nie byłam, tak zdenerwowana jak dzisiaj. Cały czas spoglądałam w lustro, zastanawiając się czy mój strój jest odpowiedni ta taką okazję, czy moja fryzura jest dobrze zrobiona itp. Ogólnie przejmowałam się takimi detalami, które tak naprawdę nie były ważne. Bardzo zależało mi na Zaynie i chciałabym na naszej pierwszej, oficjalnej randce wypaść jak najlepiej. Z resztą zauważyłam, że nie tylko ja biegam roztrzepana. Rose kursowała między łazienką, a swoim pokojem. Spojrzałam na nią z uśmiechem poprawiając ręką włosy.
- Jesteś już gotowa? - zapytała ze zdziwieniem.
- Ja tak, ale coś Zayn nie potrafi się wyszykować - zażartowałam.
Na te słowa moja przyjaciółka popatrzyła w lustro i zniknęła w swoim pokoju. Zastanawiałam się, co dzieję się między Rose, a Zaynem. Co raz bardziej mnie to niepokoiło. Wydaje mi się, że oni ukrywają coś nie tylko przede mną, ale przed wszystkimi.
Muszę pogadać kiedyś z nimi na ten temat. Ja i Rose nie powinnyśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic. Co prawda ja ukrywam przed światem to, co wydarzyło się 3 lata temu z Niallem, jednak nie mówię tego mojej przyjaciółce tylko po to, aby nie zniszczyć naszej przyjaźni. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Natychmiast otworzyłam i zobaczyłam Zayna. Promiennie się uśmiechnęłam.
- Hej mogę wejść? Harry dzwonił, żebym na niego poczekał - powiedział chłopak, siadając na kanapie w naszym salonie.
- Czyli idą z nami? - zapytałam trochę rozczarowana.
- Jak będą chcieli - powiedział brunet i wziął mnie za rękę.
Usiadłam obok niego, jednak on od razu wziął mnie na kolana. Czułam się, jak w siódmym niebie.
- Nie wiem czy już ci to mówiłem, ale kocham cię Zoey. Czy zotaniesz moją dziewczyną? - wyszeptał Zayn do mojego ucha.
-Tak - rzekłam cicho i delikatnie pocałowałam go.
*Rose*
Wiedziałam, że Zayn siedzi z Zoey w salonie, więc postanowiłam zostać w pokoju. Jednak po paru chwilach potrzeba fizjologiczna wezwała mnie do toalety. Cicho wyszłam i udałam się w jej kierunku. Przechodząc przez salon w ogóle nie odezwałam się do mojego brata.
- Cześć Rose, ładnie wyglądasz - powiedział Zayn patrząc na mnie z uznaniem. 
Wymamrotałam jakieś ,,dziękuję'' i ukryłam się w łazience. Tam załatwiłam się oraz jeszcze raz oceniłam swój wygląd. Gdy usłyszałam głos Harrego natychmiast wyszłam z toalety. Chłopak stał oparty o ścianę. Ubrany był bardzo ładnie.
- Słuchajcie, idziemy wszyscy razem do jakiegoś klubu? - zaproponował Harry
- Jasne- Zayn od razu się zgodził.
- Ja mogę iść-powiedziała obojętnie Zoey. Niechętnie przytaknęłam głowa na znak zgody. Cała nasz czwórka zapakowała się do samochodu Harrego. Zastanawiałam się skąd ma tyle kasy, żeby kupić sobie takie auto?
- Rose proszę możemy potem pogadać?- zapytał z nadzieją Zayn jak tylko wsiedliśmy.
- Nie mamy o czym, mówiłam ci już - wymamrotałam patrząc przez szybę.
- ale pozwól mi to wszystko wyjaśnić- próbował dalej chłopak.
- Słuchaj Zayn, ja nie potrzebuję tłumaczeń. To co zrobiliście było jednoznaczne.- powiedziałam patrząc chłopakowi prosto w oczy.
-Możemy wiedzieć o co wam chodzi?-odezwała się Zoey, lekko wkurzona.
- To nieistotne. Jeżeli Rose będzie chciała wszystko ci powie-powiedział spokojnie Zayn.
- Jak to nieistotne??!! Najpierw umawiasz się z Zoey na randkę a potem flirtujesz z moją Rose?-rzekł Harry też trochę zdenerwowany.
- my wcale nie flirtujemy!!! Po prostu Zayn jest moim prawdziwym bratem, a jego rodzice są też moimi rodzicami. Tyle tylko, że jak się urodziłam nikt mnie nie chciał i oddali mnie do adopcji!!- wybuchnęłam a łzy złości i żalu płynęły mi po policzkach. Wszyscy siedzieli w samochodzie jak słupy soli, a ja wreszcie powiedziałam to co myślę.

czwartek, 16 października 2014

~2~

*Rose*
Nigdy nie pogodzę się ze stratą mamy, jednak trzeba żyć dalej. Razem  z Zoey zorganizowałyśmy jej pogrzeb, inwestując w to całe nasze zaoszczędzone pieniądze. Od dwóch miesięcy moja rodzicielka spoczywa w pokoju. Wiem, że kiedyś będę musiała porozmawiać z Zaynem o naszym  pokrewieństwie, jednak nie jestem jeszcze gotowa. Najgorsze jest to, że Zoey coraz częściej mówi o moim bracie i mam wrażenie, że coś między nimi jest. Powoli wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki, gdzie ubrałam się i umyłam. Gdy zakończyłam te czynności zadzwonił mój telefon.
-Przyjdź po mnie to wybierzemy się na zakupy ok?- usłyszałam głos Zoey.
-Spoko właśnie wybierałam się na miasto- powiedziałam, zadowolona, że będę mogła spędzić popołudnie z przyjaciółką. Odkąd mama umarła nic nie jest takie samo. Nawet moja przyjaźń z Zoey przechodziła trudny okres. Szybko wrzuciłam do torebki perfumy, chusteczki, gumy do żucia i telefon, po czym pognałam na uniwersytet. Moja przyjaciółka stała z jakimś chłopakiem koło murka. Powoli do nich podeszłam.
-Hej Zoey- powiedziałąm przytulając dziewczynę.
-Cześć. Rose to jest Zayn- rzekła Zoey pokazując na chłopka stojącego obok niej. O mało nie zemdlałam z wrażenia. To jest mój brat?????
-Cześć- wyjąkałam patrząc na swoje stopy.
-Witaj Rose- rzekł Zayn dziwnie na mnie patrząc. Staliśmy i rozmawialiśmy jeszcze ok.15 minut. Kiedy do Zayna podeszła czwórka chłopkaów przywitałyśmy się, ale Zoey chciałą już iść.
-Dlaczego z nimi nie pogadałyśmy?- zapytałam patrząc na moją ślicznie ubraną przyjaciółkę.
- Nie wiem.... tak jakoś nie mam ochoty z nimi gadać- wydukała Zoey rumieniąc się.
- Ukrywasz coś przede mną?- zapytałam poważnie.
- Nie no coś ty!!!!- zaprzeczyła za szybko moja przyjaciółka. Nie pytałam o nic więcej, jednak zamierzałam wrócić jeszcze do tej rozmowy.
- Idziemy do kawiarni?- zapytałam od niechcenia.
- Spoko- mruknęła.
- Zoey co się dzieje?- nie mogłam zrozumieć jej zachowania
- Nic..- powiedziała patrząc na czubi swoich butów.
- Ok, nie będę naciskać, jednak myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami- zakończyłam temat i szybo weszłam do kawiarni. Zajęłyśmy miejsce przy oknie i zamówiłyśmy kawę.
- Idziemu potem do centrum handlowego? Muszę kupić sobie buty- stwierdziła Zoey. Nie odezwłam się, jednak 15 minut później stałyśmy pod budynkiem. Najpierw zwiedziłyśmy wszystkie sklepy obuwnicze jakie były, aż Zoey zdecydowała się na obcasy z pierwszego sklepu. Ja kupiłam sobie torebkę.
- Patrz kto idzie!!- powiedziała nagle Zoey wpatrując się z zachwytem w Zayna Malika. Razem z nim był Harry, Louis, Liam oraz jakaś dziewczyna.
- Cześć- przywitałam się.
- Hej, jak fajnie, że się spotkaliśmy!-powiedział z entuzjazmem Louis.
- Jestem Eleanor- rzekła dziewczyna i podała mi rękę. Zoey uśmiechnęła się do niej, po czym skierowała swój wzrok na Zayna.
- A gdzie jest Niall?- zapytałam z ciekawości. Na te słowa Zoey drgnęła niespokojenie. Wiedziałam już, że to przez Nialla Moja przyjaciółka nie chciała gadać z przyjaciółmi mojego brata.
*Zoey*
Kiedy Rose zapytała o Nialla myślałam, że zemdleje. Nikt nie może się dowiedzieć o tym co działo się 3 lata temu. Jest mi strasznie przykro, że nie mogę niczego powiedzieć mojej najlepszej przyjaciółce, jednak za bardzo się tego wstydzę. Nie mogę cały czas uciekać od Nialla, bo to jest przecież przyjaciel Zayna. Kiedyś będę musiała z nim się spotkać. A może on o niczym nie pamięta? Mam taka nadzieję, ale z drugiej strony będę musiała kiedyś powiedzieć o tym Rose, bo zauważa, że coś się dzieje. Nie chce jej okłamywać.
- Macie ochotę pójść z nami na imprezę?- zapytał Zayn wskazując pustą ławkę. Ja, Rose oraz Eleanor od razu na niej usiadłyśmy.
- Ja nie idę- powiedziała Rose
- Dlaczego??- Harry momentalnie posmutniał.
- Dwa miesiące temu umarła moja mama i nie mam jeszcze ochoty na jakieś zabawy- wyjaśniła Rose, a w jej oczach zalśniły łzy. Szybko ją przytuliłam.
- Jak to umarła?- zapytał Zayn dziwnym tonem.
- Normalnie. Zmarła na raka-chlipnęła moja przyjaciółka i pobiegła w stronę toalety. Zayn pobiegł za nią i złapał ją za rękę. Bałam się, że mojemu wymarzonemu chłopakowi spodobała się Rose.
*Zayn*
Pobiegłem za Rose,chcąc ją przeprosić za doprowadzenie jej do płaczu.
- Wybacz mi nie chciałem- powiedziałem szczerze.
- Nic się nie stało- wyszeptała dziewczyna i szybko pobiegła do wyjścia. Widziałem tylko Harrego, który poszedł za Rose. Jej sytuacja rodzinna była bardzo podobna do osoby bardzo mi bliskiej. Muszę kiedyś z nią porozmawiać.
- Czemu Rose uciekła?- zapytała mnie Zoey.
- Przypomniałem jej o matce , a to dla niej bolesne wspomnienie. Pewnie mocno przeżyła jej śmierć.- odpowiedziałem patrząc w piękne oczy dziewczyny. Nie wiem jak do tego doszło, ale pierwszy raz tak prawdziwie się zakochałem. Uwielbiam spędzać czas z Zoey. Ona jest cudowna.
- Zayn.... a ktoś ci się podoba?- zapytała skrępowana dziewczyna. Popatrzyłem jej prosto w oczy i wyszeptałem:
- Tak, ty..... Pochyliłem się i delikatnie rdziejn pocałowałem Zoey. Wszystko dla mnie przestało istnieć. Liczyła się tylko ona.
*Harry*
Bardzo chciałem bliżej poznać Rose. Poszedłem za nią licząc właśnie na to. Musiał mocno cierpieć po starcie matki, jednak ja miałem w  życiu o wiele gorzej niż ona. Bólem jest strata matki ale okropniejsza  jest świadomość, że ona żyje ale nie chce cie znać. Przez całą drogę do jej mieszkania nie odzywaliśmy się do siebie. Trochę głupio zrobiłem, że za nią pobiegłem, bo przecież praktycznie się nie znamy. Pewnie myśli jaki ze mnie dupek.
- Masz ochotę na kawę?- zapytała mnie Rose, gdy usiedliśmy na kanapie.
- Jasne, jeżeli nie jest to dla ciebie problemem- odpowiedziałem skromnie. W sumie nie piję kawy. Wolę drinki, jednak miałem wrażenie, że moja znajomość z Rose rozwinie się, a wtedy wszystko się zmieni.
*Zoey*
Czułam się jak w siódmym niebie. Mój wymarzony chłopak mnie całuje!!!!
- Od zawsze mi się podobasz- wyszeptał mi do ucha Zayn.
- Ja zakochałam się w tobie rok temu- powiedziałam cicho.
- Zoey czy zostaniesz moją dziewczyną?- zapytał chłopak
- Tak- wyszeptałam tylko. Znaliśmy się od początku studiów, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy ,że podobam się Zaynowi!!!!!
 *Rose*
Nie mogłam dłużej znieść rozmowy o mojej matce. Musiałąm jechać do domu. Cieszę się , że Harry ze mną pojechał. To bardzo miło z jego strony.
- Studiujesz na tym samym kierunku co Zoey?- zapytałam
- Nie ja zajmuję się prawem- odpowiedział Harry uśmiechając się lekko.
- Bardzo przyszłościowy kierunek- mruknęłam.
- A ty? Studiujesz coś?-Harry spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Mam dopiero 18 lat- powiedziałąm.
- Ależ ty młoda !!- rzekł robiąc taką głupią minę, że musiałam się roześmiać.

 *Zayn*
- Zoey czemu Rose poszła?- zapytałem, chcąc dowiedzieć się jak najwięcęj.
- Bo przypomniałą sobie o matce. To dla niej trudne, tym bardziej, że dowiedziała sie o tym, że jest adoptowna. Nawet nie zna swich biologicznych rodziców- odpowiedziała mi Zaoey a ja zamarłem. Imię, nazwisko... Wszystko się zgadzało. Teraz już wiedziałem kim jest Rose.

sobota, 4 października 2014

~1~


*Rose*

Odkąd dowiedziałam się o śmiertelnej chorobie mojej mamy, całe dnie wypełniała sala szpitalna, w której leżała. Nadal  nie potrafię tego pojąć, że został mi tylko tydzień by widzieć jej piękny uśmiech i poczuć się bezpiecznie w jej ramionach. Łzy spływały mi po policzkach strumieniami. Jak ja mogę obiecać mamie, że będę szczęśliwa, gdy ona odejdzie skoro jest to ostatnia rzecz jaka może się wydarzyć? Złapałam moją rodzicielkę za rękę i delikatnie pocałowałam ją w policzek.
- Rose- wyszeptała lekko się uśmiechajac.
- Jestem przy tobie- powiedziałam głaszcząc ją po dłoni.
- Musimy koniecznie porozmawiać- rzekła poważnie mama.
- Dobrze, ale wtedy, gdy poczujesz się odrobinę lepiej- odparłam stanowczo.
Byłam bardzo ciekawa, o czym mamy rozmawiać, ale nie mogę pozwolić by wysilała się, kiedy jest bardzo słaba.
- Rose nie moge dłużej tego przed tobą ukrywać! Wiesz dobrze, że niedługo mnie zabraknie i co wtedy zrobisz? Przez całe życie będziesz żyła w kłamstwie? - powiedziałam mama, a ja siedziałam kopmletnie zdezerientowana.
- O czym ty mówisz? Jakim kłamstwie? - zapytałam ze zdziwieniem w głosie.
- Przez te 17 lat nie myśleliśmy, że nasze życie potoczy się w ten sposób. Wydarzyło się coś, o czym musisz wiedzieć - odpowiedziała mama smutnym głosem.
Łza powoli stoczyła się po moim policzku.
- Opowiedz mi proszę, co takiego się wydarzyło? - wyszeptałam przytulając się do mojej rodzicielki.
- Kiedy miałaś roczek, ja i tata zaadoptowaliśmy cię. Sami nie mogliśmy mieć dzieci. Byłaś taka malutka... - powiedziała mama patrząc na mnie oczukując mojej reakcji.
- Słucham!?!- gwałtownie wstałam łapiąc się za głowę.
- Wiem, że to dla ciebie wielki szok, ale musiałam ci o tym powiedzieć - rzekła moja rodzicielka z poczuciem winy w głosie.
- A kim są moi biologiczni rodzice? Muszą to być okropni ludzie, skoro mnie porzucili - mruknęłam ze wstrętem.
- Mylisz się Rose, twoja mama zmarła przy twoim porodzie - mama delikatnie pogładziła mnie po policzku.
- To niczego nie wyjaśnia - wyszeptałam z łzami w oczach.
- Gdy twój ojciec dowiedział się o śmierci swoje żony załamał się. Wiedział, że sam nie da rady wychować takiej małej istotki. Dlatego oddał cię nam, jednak daję sobie rękę uciąć, że oboje bardzo cię kochali - wytłumaczyła mama.
Miałam kompletny mętlik w głowie. Wszystko wydawało się, jakimś chorym snem, z którego się zaraz obudzę i zobaczę moją szczęśliwą rodzinę. Niestety... Jedna rozmowa sprawiła, że mój świat stanął do góry nogami. nie wiedziałam jak zareagować. Wszystkie myśli latały po mojej głowie, jak szalone. W tym momencie zapragnęłam samotności. Powoli podeszłam do mamy.
- Przepraszam, ale chciałabym pobyć teraz sama. Muszę przemyśleć sobie to wszytko - rzekłam cicho  łapiąc ją za rękę.
- Dobrze, idź już córeczko. Ty zawsze wolałaś sama zmierzać się ze swoimi problemami. Pamiętaj, że cię bardzi kocham - powiedziała zamykając oczy.
Cicho opuściłam salę i pognałam do domu. Zoey była jeszcze na uczelni, więc nie mogłam do niej zadzownić. Zamknęłam się w pokoju i wyciągnęłam gitarę. Zaczęłam śpiewać piosenkę, którą sama skomponowałam. W śpiew i grę oddałam całe moje serce oraz duszę. Dla mnie to za dużo informacji, jak na jeden dzień. Odłożyłam instrument, po czym położyłam się na łóżku. Mogłam zapytać mamę, jak się nazywali moi rodzice.
Z nadmiaru emocji zasnęłam.
*Zoey*
Nie mogłam uwierzyć, że w mojej nudnej i znienawidzonej przeze mnie pracy spotka mnie taka niespodzianka. Od początku studiów robiłam wszystko, by Zayn Malik zwrócił na mnie uwagę i nagle pojawia się w klubie!!! Gdy go zobaczyłam myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi!! Wszedł do tego klubu ze swoimi przyjaciółmi, tak jakby na czerwony dywan! Nie mogłam się doczekać, kiedy powiem o wszystkim Rose. Będę jednak musiała poczekać chyba do jutra, bo jest już 2 a.m. Kiedy weszłam do domu wiedziałam, że coś się stało. Zdjęłam buty i szybko pognałam do pokoju Rose. Dziewczyna siedziała na łóżku wyrażnie przebudzona i brzdąkała coś bez sensu na gitarze.
- Rose co się dzieje?- zapytałam mocno obejmując swoją przyjaciółkę
- Muszę iść koniecznie do mamy - wyszeptała uberając sweterek.
 Jej twarz wyrażała głęboki smutek, a po policzkach płynęły łzy. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Czyżby mama już....? Nie to nie możliwe!!!
- Rose! Nigdzie cię nie puszczę dopkóki mi nie powiesz o co chodzi!- rzekłam spokojnie, ale stanowczo.
- Dowiedziałam się dzisiaj od mamy, że jestem zaadoptowana - załkała Rose.
- Co?! ale jak? - nie wierzyłam własnym uszom.
- Mama powiedziała, że nie jestem ich córką i, że miałam się nigdy o tym nie dowiedzieć, ale chce żebym miała tą świadomość, dlatego, że niedługo ją starcę - wyszeptała moja przyjaciółka.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. To jasne, że będę przy niej przez cały czas i mam nadzieję, że ona o tym wie.
- Po co chcesz jechać do tego szpitala? - zapytałam.
- Chcę się dowiedzieć jak się nazywaja moi bilogiczni rodziców - odpowiedziała Rose.
- Jutro do niej pójdziesz teraz idż spać - nakazałam mojej przyjaciółce, a ona o dziwo zrobiła to co jej kazałam.
Po cichu wyszłam z pokoju i podążłam do łazienki, gdzie zmyłam makijaż i umyłam się. Zmęczona zasnęłam. Nie szukając nawet telefonu. Nastepnego dnia wstałam 10 minut za późno. Szybko ubrałam się w wybrane na szybko ciuchy i wyszłam na uczelnię. Rose jeszcze spała. To musiał być dla niej niezły wstrząs. Szłam rozkojarzona, z słuchawkami na uszach. Nie wiedząc, kiedy wpadłam na jakiegoś chłopaka. Szybko podniosłam głowę, by nagadać gościowi i nagle ujrzałam Zayna. Moje serce szybciej zabiło.
- Przepraszam - wyjąkałam zawstydzona patrząc na widniejącą na jego koszulce plamę, spowodowaną moim shake'iem truskawkowym.
- Nic nie szkodzi. Jesteś barmanką w Heaven Club? - zapytał uśmiechając się delikatnie. Lekko kiwnełam głową podziwiając jego piękną twraz i styl
- Często tam chodzisz? - zapytałam starając się, aby zabrzmiało to obojętnie.
- Tak, razem z przyjaciółmi odwiedzamy ten klub kiedy tylko możemy - odpowiedział opierając się o ogrodzenie uniwersytetu. Nagle usłyszałam za plecami czyjś śmiech. Wiedziałam, że to przyjaciele Zayna.
- To ja już będę szła - mruknełam szybko.
- Czekaj! Powiedz mi chociaż, jak masz na imię! - usłyszałam, biegnąc na uniwersytet.
- Zoey - krzyknęłam i ukryłam się w budynku.
Zayn coś tam jeszcze krzyczał, lecz ja już go nie słyszałam. Zależało mi, by nie spotkać się z jego paczką. nawet nie wiem czemu. Może bałam się odrzucenia z ich strony? Pokręciłam głową, starając się chociaż na czas zajęć nie myśleć o Zaynie. Mimo wszelkich starań nie udało się, on jest jak magnez, lecz taki chłopak może mieć dziewczyn na pęczki. Na mnie nawet nie zwróci uwagi.

*Rose*

Obudziłam się o 12 a.m. Z trudem poczłapałam do łazienki, gdzie ubrałam się w wygodny zestaw przygotowany wcześniej, umyłam też zęby. Szybko złapałam torbę i pognałam do szpitala.
Mama jadła śniadanie. Wchodząc na salę zauważyłam niepokojące spojrzenia lekarzy rzucane w stronę kobiety. Przyjrzałam się bliżej i zamarłam z przerażenia. Twarz mojej rodzicielki była biała, jak kreda! Dosłownie! Wszystkie żyły były widoczne pod przezroczystą skórą. Jeszcze wczoraj wyglądała, tak pogodnie!!!
Pobiegłam do lekarzy, których zobaczyłam niedaleko sali.
- Co się stało z moją matką?? - krzyknęłam pełna rozpaczy, pociągając jakiegoś za rękaw.
- Przepraszam, ale kim pani jest? - zapytał mężczyzna patrząc na mnie z pogardą.
- Jestem córką kobiety z sali numer 6, proszę mi powiedzieć, co z nią dzieje! - odparłam z godnością. Twarz lekarza raptownie się zmieniła.
- Taka piękna, młoda dziewczyna, a tyle cierpi - mruknął mężczyzna.
- Co ma pan na myśli? - zapytałam zdziwiona.
- Otóż twoja matka niestety nie przeżyje nawet jutra. Nowotwór nie daje za wygraną - powiedział cicho lekarz.
Stałam nieruchomo, powoli przetrawiając jego słowa. Łza poleciała po moim policzku. Gwałtownie pobiegłam do mamy i mocno się do niej przytuliłam.
- Słyszałaś już prawda? - wyszeptała całując mnie w czubek głowy.
- Ale, jak to możliwe? Przecież miałaś jeszcze tydzień życia!! - krzyknęłam z bólem, to było straszne.
- Tak wiem córeczko, ale nastąpiły pewne komplikacje - wyjaśniła mama cicho.
Na jej twarzy malowało się zmęczenie. Kiedy na nią patrzyłam moje serce pękało z cierpienia.
- Muszę ci coś powiedzieć, to ważne - rzekła mama łapiąc mnie za rękę.
- Słucham - wyszeptałam  mocno wtulając się w ramiona rodzicielki.
- Twoim biologicznym bratem jest Zayn Malik - powiedziała poważnie. Zayn Malik, Zayn Malik, skądś kojarzę to nazwisko, ale skąd? Nagle mnie oświeciło. Zoey cały czas mówi o tym całym Zaynie.
- A ile on ma lat? - zapytałam próbując opanować łzy.
- Chyba 21 - odpowiedziała opadając na poduszki.
- On też jest w adopcji? - delikatnie głaskałam mamę po dłoni.
- Nie, ojciec był do niego za bardzo przywiązany - wymamrotała. Wiedziałam, że mama jest za bardzo zmęczona, więc umilkłam trzymając ją za rękę.
- Pamiętaj, że bardzo cię kocham córeczko. Zawsze będę cię kochać - wyszeptała lekko otwierając oczy.
Nachyliłam się nad nią i delikatnie pocałowałam w policzek.
- Ja też cię bardzo kochałam, kocham i kochać będę na zawsze - wyszeptałam nie zwracając uwagi na łzy spływające na piżamę mamy.
Nagle zabrzęczały jakieś urządzenia przy łóżku mamy. W ciągu sekundy zebrali się chyba wszyscy lekarze. Jeden z nich gestem ręki nakazał mi wyjść. Posłusznie wstałam i wybiegłam z sali. Przez szybę obserwowałam, co się dzieje. Opadłam na krzesło i wtedy zdałam sobie sprawę, że właśnie wydarzyło się najgorsze, to przed czym uciekałam. Nie ukrywałam już uczuć. Wbiegłam do sali i odpychając lekarzy mocno przytuliłam się do mamy. Mężczyźni próbowali mnie oderwać od mamy, jednak ja cały ciężarem mojego ciała nie pozwalałam na to. Właśnie straciłam osobę, którą kochałam najbardziej na świecie.Wtedy nie myślałam nawet o mojej biologicznej rodzinie. Liczyła się tylko mama, którą straciłam.