Translate

poniedziałek, 17 listopada 2014

~4~

*Rose*
Wszyscy siedzieli jak słupy soli. Zapewne nikt nie spodziewał się tego. Zayn patrzył w okno, udając spokój, Zoey spoglądała raz na mnie, raz na mojego brata, a do Harrego nie dotarło jeszcze to, co powiedziałam przed chwilą.
- Teraz już wszystko wiecie- wymamrotałam i wyszłam z samochodu. Pobiegłam w stronę jakiegoś centrum i tam zadzwoniłam na taksówkę. Czekając na pojazd natknęłam się na Louisa.  Wychodził z Eleanor z budynku, pod którym stałam.
- Rose co ty tu robisz? Przecież powinnaś być na randce z Harrym- powiedział zdziwiony chłopak.
- Widzisz randka się nie udała- wyszeptałam patrząc na czubki swoich butów. Właśnie wtedy przyjechała taksówka.
- Jedziecie ze mną do domu?- zapytałam, czując potrzebę wygadania się komuś.
- Przecież nie pozwolimy, żebyś jechała sama. Widać,że coś się dzieje.- powiedziała  Eleanor i złapała mnie za rękę. Mimo, że niedawno się poznałyśmy czułam, że dziewczyna Louisa jest moją bratnią duszą. Bez zastanowienia przytuliłam ją mocno.
-Dziękuję- wyszeptałam jej do ucha. Wszyscy troje zapakowaliśmy się do samochodu.
- Musisz nam wszystko wyjaśnić Rose- rzekł Louis patrząc mi prosto w oczy.
- Nie ma sprawy- w końcu sama chciałam im się zwierzyć. Kiedy dojechaliśmy do domu, okazało się, że Zoey, Zayn i Harry już tam są.
- Chyba sobie nie pogadamy- mruknęła Eleanor.
- Pogadamy, nie martw się- powiedziałam i zapłaciłam kierowcy. Wchodząc do mieszkania, wiedziałam już, że Zoey będzie na mnie zła.
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć wcześniej!!- krzyknęła nie zwracając uwagi na parę stojącą obok mnie parę.
- Po prostu nie mogłam-  rzekłam nie patrząc na moją przyjaciółkę.
- Tylko to chcesz mi powiedzieć?!- wrzasnęła Zoey
- W tym momencie tak...-wyszeptałam. Zayn i Harry siedzieli na kanapie i patrzyli w milczeniu na naszą kłótnie. Eleanor i Louis trzymali mnie za ręce, dając do zrozumienia,że są ze mną. Byłam im za to bardzo wdzięczna.
- Wiesz co jesteś podła! Myślałam, że jesteś inna- mruknęła dziewczyna.
- Ja też myślałam, że jestem inna. Nigdy bym się nie spodziewała, że zostałam odrzucona i wywalona przez moją własną rodzinę- wycedziłam przez zęby.
- Rose to nie tak!!- krzyknął Zayn gwałtownie wstając z kanapy.
- Zamknij się- krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Louis i Eleanor poszli za mną. Zatrzasnęłam za nimi drzwi.
- Wiedziałam, że tak będzie.- wyszeptałam siadając na łóżku.
-Myślę, że powinnaś nam wyjaśnić kilka spraw- odezwała się Eleanor.
- Zayn jest moim bratem. Nie wiedziałam o tym wcześniej, bo jak byłam malutka zostałam zaadoptowana- wyjaśniłam.
- A ty nie możesz tego zaakceptować?- zapytał Louis dosiadając się do mnie na łóżku.
- Nie mogę zrozumieć czemu moi biologiczni rodzice oddali mnie a Zayna zostawili, nie wiem może byłam im nie potrzebna?- powiedziałam.
- Nie mów tak. - krzyknęła Eleanor.
- Cieszę się, że was mam. Zayn nie istnieje dla mnie. Ani jego rodzina- wyszeptałam przytulając parę.
- Rose możemy wejść?- za drzwi usłyszałam głos Harrego. Eleanor złapała mnie za rękę, a Louis objął mnie ramieniem.
-Tak-powiedziałam cicho. Do pokoju wszedł Harry, za nim Zoey a na końcu Zayn.
- Co tu się dzieje!!!- wykrzyknął chłopak widząc rękę Lousia.
- o co ci chodzi!- wstałam z łóżka i podeszłam do bruneta.
- Obmacujesz się z nim!!- Harry aż drżał ze złości.
- Nieprawda!!! Z nikim się nie obmacuje, a nawet jeśli to co ci do tego?!!- wrzasnęłam.
- No nic...- przyznał loczek z poczuciem winy w głosie. Nie spodziewałam się takiej reakcji.  Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Idę się myć- powiedziałam wyciągając piżamę.
- Rose zaczekaj!- Zayn złapał mnie za rękę
- Nie mamy o czym rozmawiać- syknęłam. Wtedy Harry złapał mnie w talii i przycisnął usta do moich. To było coś cudownego.  Czułam jakby moje problemy się gdzieś ulotniły. Liczyła się tylko ta chwila. On i ja...
- Zawsze chciałem to zrobić- wyszeptał mi do ucha chłopak. Nie wiedziałam co powiedzieć.Stałam na środku pokoju oczarowana tym co się przed chwilką wydarzyło. Podczas pocałunku uświadomiłam sobie ile Harry dla mnie znaczył. Niespodziewanie zadzwonił mój telefon.
- Słucham- powiedziałam do słuchawki.
- Czy rozmawiam z Rose Carter?- zapytała jakaś kobieta.
- Tak, to ja- odpowiedziałam coraz bardziej ciekawa kto to może być.
- Nazywam się Melissa Smith. Była najlepszą przyjaciółką twojej matki. Zawsze się spotykałyśmy i rozmawiałyśmy o wszystkim. Nic nie potrafiło nas rozdzielić do czasu śmierci Sylivi- wyszeptała pani Melissa.
- Ale co ja mam z tym wspólnego?- nie rozumiałam dlaczego kobieta mi o tym mówi. Szybko poszłam do pokoju. Nie chciałam aby pozostali byli świadkami tej rozmowy.
- Otóż twoja mama krótko przed śmiercią zostawiła u mnie pewną kopertę i paczkę. Powiedziała, że mam ci to przekazać jak ona odejdzie. Właśnie dlatego do ciebie dzwonię- wyjaśniła pani Melissa. W tym momencie do salonu wszedł Harry, ale nie przejmowałam się tym.
- Kiedy możemy się spotkać?- zapytałam.
- Chciałabym jak najszybciej. Czy jutrzejszy dzień ci odpowiada Rose?- zaproponowała kobieta.
- Dla mnie nie ma problemu. Proszę tylko mi podać godzinę i miejsce spotkania.- jeszcze z nikim nie rozmawiałam tak oficjalnie. Harry z ciekawością przysłuchiwał się rozmowie, jednak sądząc po jego minie nie potrafił odgadnąć kto dzwoni i z jakiego powodu. Uśmiechnęłam się i przesłałam chłopakowi buziaka.
- Może być 4 pm? ulica Notting Hill 12- powiedziała pani Melissa.
- To do zobaczenia jutro- wyjąkałam.
- Do zobaczenia Rose- rzekła kobieta i się rozłączyła. Usiadłam na kanapie i myślałam o tej rozmowie. Co mama ma mi do przekazania? Zamyślona poszłam do łazienki, nie zwracając uwagi na Harrego i osoby znajdujące się w moim pokoju. Oparłam się o umywalkę. Moje życie zostało wywrócone do góry nogami. Adopcja, brat, śmierć mamy i jakieś tajemnicze paczki. Weszłam pod prysznic. Strumień wody spłynął na mnie, zmywając na krótką chwilę wszystkie smutki. Jednak myśl, że mój brat, którego nienawidzę znajduje się w moim pokoju, nękała mnie cały czas. Z westchnieniem założyłam piżamę i rozczesałam mokre włosy. Bez słowa weszłam do pokoju, gdzie wszyscy rozmawiali.
- Kto do ciebie dzwonił?- zapytał od razu Harry.
- Pewna osoba- odpowiedziałam głupio.
- Ale jaka?- dopytywał się chłopak.
- Dzwoniła do mnie przyjaciółka mojej mamy. Ma mi coś do przekazania, dlatego jutro się umówiłyśmy- powiedziałam wreszcie.
- A to coś ważnego?- odezwała się Eleanor.
- To wiadomość od mojej matki- wyszeptałam.
- Rose proszę daj mi wszystko wytłumaczyć- rzekł nagle Zayn. Spojrzałam na niego z nienawiścią.
- Słuchaj, wiesz dobrze, że ja nie chce rozmawiać o moich biologicznych rodzicach. Nie interesuje mnie to. Przez 18 lat nie robiliście nic, żeby mnie znaleźć. Ja jestem dla was obcą osobą, tak samo wy dla mnie- powiedziałam stanowczo.
- Ale zrozum my nie mogliśmy się z tobą kontaktować, a poza tym mama oddała cię do adpocji dla twojego dobra- tłumaczył Zayn.
- To w takim razie dlaczego ciebie nie oddali?- krzyknęłam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Może lepiej jeśli z nimi porozmawiasz?- zaproponował cicho Zayn.
- Ty chyba żartujesz!!!! Nie chcę znać tych ludzi!! Nienawidzę ich!!- wrzasnęłam i mocno przytuliłam się do Eleanor. Nagle ogarnęła mnie chęć opuszczenia tego domu. Nie zważając na to, że jest późno wybiegłam z pokoju.
- Nie ważcie się iść za mną!!!- krzyknęłam i wybiegłam na świeże powietrze. Usiadłam na ławce. Było strasznie zimno, a ja w samej piżamie, Moja przyjaźń z Zoey powoli się rozpadała. Czułam to. Łzy płynęły mi po policzkach.
- Coś się stało?- usłyszałam męski głos.
- Oprócz tego, że moje życie jest popieprzone to nic.- wyszeptałam patrząc na chłopaka, który usiadł obok mnie na ławce. Miał brązowe włosy i niebieskie oczy. ( Można go zobaczyć w bohaterach)
- Wiesz zawsze wszystko można naprawić- rzekł cicho przysuwając się do mnie.
- W moim przypadku nic nie można zaprawić!!! Po pierwsze zmarli moi rodzice, potem okazuje się, że jestem adoptowana a na koniec dowiaduję się, że moim bratem jest chłopak mojej najlepszej przyjaciółki.- krzyknęłam tym samym uwalniając się od wszystkich natrętnych myśli. Czułam ogromną ulgę, że powiedziałam to komuś.
- Rzeczywiście wszystko się nieźle pogmatwało. Tak w ogóle jestem Luke- powiedział brunet podając mi rękę.
- Rose- delikatnie uścisnęłam podaną mi dłoń.
- Masz ochotę się przejść- zapytał Luke.
- Wiesz jest strasznie późno i zimno, a poza tym ja w ogóle cię nie znam- wydukałam. Chłopak szybko zdjął swoją bluzę i okrył moje ramiona.
- Nie martw się nic ci nie zrobię- wyszeptał patrząc mi prosto w oczy. W jego spojrzeniu było coś niezwykłego, jednak patrząc się na niego czułam się spokojnie i bezpiecznie.
- Ok chodźmy- mruknęłam. Wstaliśmy z ławki i nasze kroki skierowały się do parku.
*Harry*
Kiedy Rose wybiegła z domu w pokoju nastąpiła cisza. W pierwszym momencie chciałem biec za nią, lecz Zoey złapała mnie za rękę.
- Znam ją i wiem, że teraz potrzebuje samotności- powiedziała stanowczo.
- A co jeśli ktoś coś jej zrobi?- zapytałem poważnie zaniepokojony. Pierwszy raz zakochałem się naprawdę. Zależy mi na Rose najbardziej na świecie. Żadna inna dziewczyna nie obchodziła mnie tak bardzo jak ona.
- Nic się nie stanie nie martw się- uspokoiła mnie brunetka. Podszedłem do okna i zauważyłem Rose z jakimś chłopakiem!!!!
- Patrzcie ona z kimś gada!!!- krzyknąłem. Wszyscy zbiegli się do okna akurat wtedy, kiedy dziewczyna szł gdzieś z tym chłopakiem. Rzuciłem się do drzwi, ale znowu zostałem powstrzymany.
- Ona nigdzie nie chodzi z byle kim- powiedziała Zoey. Z westchnieniem opadłem na łóżko.
- Jeśli coś jej się stanie to...- szeptałem cały czas.
*Zoey*
Siedzieliśmy wszyscy, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Zayn poszedł otworzyć. 
- Tu jesteście! Wszędzie was szukałem!- krzyknął w progu jakiś chłopak. Myślałam, że to jakiś znajomy chłopaków do czasu kiedy Zayn wszedł do pokoju Rose, a za nim Niall!!! O jezu myślałam, że umrę. Nagle blondyn zauważył mnie.
- Zoey?!!!! To ty!!???- wyjąkał przerażony. Stałam jak słup soli. Wszyscy patrzyli na nas ze zdziwieniem, lecz żadne z nas nie potrafiło wydusić nawet słowa.



Oto 4 rozdział! Może nie jest to najlepszy blog ale staram się jak mogę. Proszę o komentarze!! Przynajmniej będę wiedziała czy mój blog wam sie podoba! Błagam piszcie co o nim myślicie!!;)